piątek, 24 stycznia 2014

Dzień 6

Myślę, że był to udany dzień. Zerwałam się z ostatniej lekcji, ale nie żałuję. Nauczyciel i tak ma nas w dupie. Nawet patrzył się na mnie jak wychodziłam ze szkoły i powiedział mi do widzenia ;) Pewnie nawet nie wpisał nieobecności.

Potem poszłam sobie posiedzieć do baru ze znajomymi. Strasznie zmarzłam, bo mam tam jakieś 20 min drogi. W środku też cały czas się trzęsłam, popijając zimne piwo. Było bardzo przyjemnie, poznałam 6 nowych osób. Aż nie mogę w to uwierzyć, że jestem taką duszą towarzystwa.

Wracałam do domu z moją dobrą koleżanką, może nawet przyjaciółką, która jest dosyć gruba. Spytała się mnie, jak tak bardzo schudłam. Oczywiście nie teraz, tylko kiedyś. Byłam pulchnym dzieckiem, a ona taką mnie pamięta. Powiedziałam jej, że po prostu był czas, kiedy praktycznie nie jadłam. Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, bo nie chciałbym żeby poszła w moje ślady. Po prostu tego nie przemyślałam. Ona teraz jest na diecie, przyznałam się, że ja też.  Zaczęła gadać że jestem głupia, a nie gruba... Ta jasne.

Bilans:
* kanapka z kajzerki ( kupiona w sklepiku szkolnym )
* otręby owsiane z jogurtem
* duże piwo z sokiem

Nie chce mi się obliczać kalorii.

czwartek, 23 stycznia 2014

Dzień 5

Jest trochę lepiej. Dzisiaj nie wymiotowałam, ale za to bilans mam jakoś w granicach 1000... Dla normalnych ludzi niby nie jest to dużo, a ja czuję się przejedzona. Nie wiem, po co jadłam, jak nie byłam głodna. Trudno czegoś nie zjeść, jak mama przynosi mi do pokoju i stawia przed nosem. Na szczęście jutro idzie już do pracy.
W szkole nic nie robię. Nie noszę podręczników. Mam  tylko kilka zeszytów. Chyba czas się ogarnąć. Czasami mam wrażenie, że chodzę do tej szkoły tylko po to, żeby się trochę powygłupiać ze znajomymi. Tak na prawdę niczego się nie uczę. Wczoraj było zebranie. Co dziwne moja mama jest w miarę zadowolona, bo nie mam żadnych zagrożeń, a przez chwilę miałam dwa.

Dwie moje dobre koleżanki były dzisiaj ostatni dzień w szkole. Trochę mi smutno. Bo jak już chyba pisałam, są z innego miasta. Ale jedna z nich jutro do mnie przyjeżdża. Strasznie się z nimi zżyłam w tak krótkim czasie.
Byłam na łyżwach i prawie zamarzłam. Siedzę sobie teraz w moim ciepłym łóżeczku z pyszną wiśniową herbatą .

W sumie to nie mam o czym pisać. Nic ciekawego się nie dzieje. Może chciałybyście coś o mnie wiedzieć ? 
Chętnie odpowiem ;) 


środa, 22 stycznia 2014

Dzień 3 i 4

Nie piszę, bo nie mam o czym.
Jem, wymiotuję, jem, wymiotuję...

Nie piszcie, że to bez sensu. Ja to wiem.
Jutro się ogarnę i napiszę trochę więcej.

I teraz wiem, jak to życie można łatwo przegrać.



poniedziałek, 20 stycznia 2014

Dzień drugi.

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Nie było mi łatwo, ponieważ miałam 8 lekcji. W szkole jednak nic nie zjadłam. Jedyną jadalną rzeczą w sklepiku szkolnym są kanapki. Stałam chwilę przed sklepikiem i stwierdziłam, że jeśli ich nie ma to nic nie zjem. Po co miałam jeść jakiegoś batona, którym i tak bym się nie najadła. Dziwne, bo nawet mnie nie kusiło.

Znasz osobę która jest zawsze wesoła, prawda? 
Ciągle się śmieje. 
Wiesz, że ona najbardziej cierpi? 
Bo ludzie którzy na co dzień są szczęśliwi, 
smutek przeżywają w środku.
I boli ich to o wiele, wiele bardziej.

Czuję się doskonale opisana przez ten cytat. Patrząc na mnie nikt nie powie, że jestem smutna, nikt nie będzie podejrzewał, że się cięłam, że wieczorami nie mogę usnąć i łzy same napływają mi do oczu. Nikt, nawet moja najlepsza przyjaciółka nie jest w stanie tego zauważyć. Chyba powinnam zostać aktorką. 
Mam wiele swoich problemów, przede wszystkim rodzinnych. Pewnie nikogo to nie interesuje, więc nie będę zagłębiała się w ten temat. Napiszę tylko tyle, że jest to bardzo skomplikowana i nieprzyjemna sytuacja. 
Poza tym czuję, że tracę najlepszą przyjaciółkę. Chodzimy teraz do innych szkół, rozumiem niema dla mnie czasu. Trudno będę musiała się z tym jakoś pogodzić.  Moje dwie dobre koleżanki, które poznałam w tym roku zmieniają szkołę. Je też pewnie stracę. Są z innego miasta i nasz kontakt prędzej czy później i tak się urwie. Zaczniemy spotykać się coraz rzadziej, aż w końcu nie będziemy miały nawet o czym rozmawiać. Niby obiecałyśmy sobie, że tak się nie stanie, ale ja jestem realistką.Takie jest życie i niestety nic na to nie poradzę. 
Do tego mój dziadek leży w szpitalu. Nie jest mi go zbyt żal, bo wpakował się tam z własnej głupoty. Rozwalił sobie wątrobę, chyba nie muszę nic więcej dodawać. 


Dzisiejszy bilans:
ś: 2 małe placki z jabłkiem ~ 200
o: szklanka ugotowanego makaronu rurki i pierś z kurczaka ~ 300
p: mała pomarańcz  ~ 60
~  560 kcal. 
Tak na prawdę nie mam pewności ile to wszystko miało kalorii. Myślę, że trochę zaokrągliłam w górę.
Zawszę, gdy nie będę pewna ile coś ma kalorii będę stawiała znaczek "~"



Ćwiczenia:
* różne ćwiczenia na brzuch i nogi,
* rozciągając,
* 300 brzuszków
+ nadal umiem zrobić mostek :D 

niedziela, 19 stycznia 2014

Dzień pierwszy.

Witam wszystkich  :) 
Cześć.
Nie wiem od czego zacząć, więc postanowiłam się najpierw przywitać ;)

Zaczynam pisać bloga, ponieważ czuję, że może mi to w jakiś sposób pomóc i zmotywować mnie do odchudzania. Liczę na wasze wsparcie i to samo oferuję wam. Nie będzie to blog tylko o diecie, będzie to coś w rodzaju pamiętnika. Postaram się tu opisywać moje życie codzienne.

To pierwszy post więc wypadałoby napisać coś o sobie.
Mam 17 lat i chodzę do 1 klasy liceum. Odchudzałam się już wiele razy. Moja najniższa waga przy obecnym wzroście[ 160 cm ]  wynosiła 46 kg. Dzisiaj rano ujrzałam przerażającą liczę - 53.6 kg. Czyli prawie 8 kilo więcej niż było, brawo dla mnie.

Chciałabym odchudzać się w zdrowy i rozsądny sposób, ale wiem że nie będzie to łatwe. Dzisiaj zjadłam ok. 800 kcal. Jednak były to rzeczy, których nie powinnam jeść, więc nie napiszę bilansu. Wstyd byłoby mi to pisać w pierwszym poście. Jutro napiszę dokładnie co zjadłam.
Od ponad tygodnia codziennie ćwiczę. Robię głównie ćwiczenia rozciągające i na brzuch. Jest to chyba najgorsza część mojego ciała.

Moim celem na początek jest znowu zobaczyć 4 na początku wagi.
Myślę, że z wagą 45 kg. czułabym się już dobrze, ale to się jeszcze zobaczy. Tak więc do zgubienia mam jakieś 8-9 kg.

Walczę o taki brzuszek *.* 

Zapraszam do obserwowania i komentowania mojego bloga. Na pewno się odwdzięczę. Życzę Wam wszystkim powodzenia.