czwartek, 23 stycznia 2014

Dzień 5

Jest trochę lepiej. Dzisiaj nie wymiotowałam, ale za to bilans mam jakoś w granicach 1000... Dla normalnych ludzi niby nie jest to dużo, a ja czuję się przejedzona. Nie wiem, po co jadłam, jak nie byłam głodna. Trudno czegoś nie zjeść, jak mama przynosi mi do pokoju i stawia przed nosem. Na szczęście jutro idzie już do pracy.
W szkole nic nie robię. Nie noszę podręczników. Mam  tylko kilka zeszytów. Chyba czas się ogarnąć. Czasami mam wrażenie, że chodzę do tej szkoły tylko po to, żeby się trochę powygłupiać ze znajomymi. Tak na prawdę niczego się nie uczę. Wczoraj było zebranie. Co dziwne moja mama jest w miarę zadowolona, bo nie mam żadnych zagrożeń, a przez chwilę miałam dwa.

Dwie moje dobre koleżanki były dzisiaj ostatni dzień w szkole. Trochę mi smutno. Bo jak już chyba pisałam, są z innego miasta. Ale jedna z nich jutro do mnie przyjeżdża. Strasznie się z nimi zżyłam w tak krótkim czasie.
Byłam na łyżwach i prawie zamarzłam. Siedzę sobie teraz w moim ciepłym łóżeczku z pyszną wiśniową herbatą .

W sumie to nie mam o czym pisać. Nic ciekawego się nie dzieje. Może chciałybyście coś o mnie wiedzieć ? 
Chętnie odpowiem ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz